LOSING RUN
W poprzedniej radzie zasygnalizowałem, że odpowiedni kapitał i właściwe nim zarządzanie są konieczne, aby przetrwać losing run.
Losing run to długotrwała seria następujących po sobie porażek.
Na początku gry wierzymy, że losing run to coś, co przytrafia się innym ludziom, ale nie nam. Życie szybko "rozbraja" te nadzieje. Jedyne co nam pozostaje, to umieć sobie z tym poradzić.
O posiadaniu odpowiedniego banku pisałem poprzednio. Dziś chciałbym jeszcze raz, z mocą powtórzyć: to muszą być pieniądze przeznaczone NA GRĘ, a więc pieniądze, które możesz bez poważnego uszczerbku na sferze fizycznej i psychicznej, stracić. W przeciwnym wypadku szczytne założenia teoretyczne (np. o kontynuowaniu gry pomimo przegranych bez zmniejszania stawek) wezmą w łeb. Po prostu strach przed stratą weźmie górę. W pokonywaniu losing run tak naprawdę najważniejsza jest siła i odporność psychiczna. Konieczny jest dystans i chłodny obiektywizm. Konieczne jest nie popadanie w zgorzknienie, nie uleganie przesądom. Podpowiem tu jedną rzecz: należy całkowicie zerwać z wiarą, że nasze kolejne gry wpływają jedna na drugą. Nieważne ile kolejnych gier przegrałem (wygrałem) – nie ma to żadnego wpływu na wynik kolejnego typu. No, oczywiście chyba, że zrozpaczony kolejną porażką zagram "na pałę", byle tylko się odegrać, va banque. Przypomnę z największą delikatnością, ile pracy i starań kosztuje nas "utrzymanie się na powierzchni". Nie liczmy więc, że jakaś desperacka próba skończy się powodzeniem. Zatem jeszcze raz: "Kulka nie wie, że wpadła już 10 razy po kolei na czerwone". Kolejna gra to kolejna gra - nic więcej. Nic nie wynika z serii porażek: ani nie wzrosło prawdopodobieństwo "przełamania", ani też nie jest prawdą myśl, że "oczywiście znowu przegram".
Wyobraźmy sobie, że jest dwóch graczy: jeden ma 7 kolejnych zwycięstw, drugi 7 kolejnych porażek. I teraz obaj, niezależnie od siebie postawili na ten sam mecz, na to samo rozstrzygnięcie. Albo wygrają, albo przegrają. Czy zadziała tu jakieś "fatum", jakaś "seria", jakieś "przełamanie"? Nie, nie ma czegoś takiego.
Skupmy się teraz na chłodno na rzeczywistym prawdopodobieństwie wystąpienia losing run, aby ostatecznie zerwać z myśleniem "na pewno mi się to nie trafi".
Jest rzeczą oczywistą, że częstotliwość i długotrwałość losing run zależy od wielkości kursów zdarzeń, na które stawiamy. Dla uproszczenia pomińmy zjawisko value, pomińmy marże bukmacherów. Załóżmy, że kurs jest ściśle związany z prawdopodobieństwem zdarzenia.
Przypomnijmy: kurs =1 / prawdopodobieństwo [%].
Czyli np.
kurs 2,00 : prawdopodobieństwo wynosi 1 / 2,0 = 0,5 = 50%
kurs 1,40 : prawdopodobieństwo wynosi 1 / 1,4 = 0,71 =71%
kurs 3,50 : prawdopodobieństwo wynosi 1 / 3,5 = 0,286 = około 29%
Przypomnijmy sobie pojęcie break even. Jest to taki procent trafień (dla danego kursu), przy którym wychodzimy na zero. Są to jak widać podane powyżej prawdopodobieństwa (tyle, że liczone nie dla pojedynczego, a średniego kursu).
Weźmy grę przy kursie średnim 2,00. Załóżmy, że gramy 11 gier. Jeżeli przegramy 5 kolejnych gier, a następnie 6 wygramy, to jesteśmy na plusie. Zatem pomimo trwającego 5 gier losing run jest całkiem dobrze. Różnica pomiędzy W L W L W L W L W L W, a L L L L L W W W W W W jest wyłącznie psychologiczna. Dla portfela wynik jest ten sam. A dla kursu 3,50 w analogicznym przykładzie, nawet 7 kolejnych błędów (a po nich tylko 3 trafienia) dają wynik dodatni.
W praktyce gramy oczywiście po różnych kursach. Załóżmy, że gramy 3 gry po kursach 2,00 / 2,50 / 4,00. Prawdopodobieństwo, że wygramy wszystkie mecze to odwrotność iloczynu kursów tj. 1 / (2,00 x 2,50 x 4,00) = 5%.
Weźmy zdarzenia odwrotne (czyli, że dany mecz nam nie wejdzie).
Prawdopodobieństwo pierwszego błędu: 50% (to odpowiada kursowi 2,00)
drugiego: 1 – (1 / 2,50) = 1 – 0,4 = 0,6 = 60% (to odpowiada kursowi 1 / 0,6 = 1,67)
trzeciego: 1- (1 / 4,0) = 1 – 0,25 = 0,75 = 75% (to odpowiada kursowi 1 / 0,75 = 1,33)
Kurs łączny (że nie wygramy wszystkich trzech) wynosi: 2,00 x 1,67 x 1,33 = 4,44, czyli prawdopodobieństwo 1 / 4,44 = 22 %.
Nie ma rzeczy niemożliwych. Prawdopodobieństwo 22% to całkiem sporo i na pewno nie raz się przydarzy (sami czasem próbujemy zagrać po kursie 4,44 licząc wszak na wygraną).
I na koniec dane archiwalne.
Zaczerpnąłem je ze strony www.winabobatoo.co.uk
Autor przeanalizował 8 sezonów lig angielskich i szkockich. W poniższym zestawieniu podane są najdłuższe serie przegranych w zależności od wysokości kursów (przy typowaniu zawsze na Gospodarza):
Kurs ; Ilość gier ; Najdłuższa Losing Run ; Najgorsza sekwencja
poniżej 1.50 ; 1116 gier ; 6 ; 2 wygrane z 10
1.50 - 1.69 ; 2350 gier ; 7 ; 1 wygrana z 12
1.70 - 1.79 ; 1178 gier ; 9 ; 2 wygrane z 15
1.80 - 1.89 ; 1658 gier ; 10 ; 1 z 11 i 4 z 33
1.90 - 2.00 ; 2209 gier ; 10 ; 2 z 17
2.01 - 2.25 ; 3748 gier ; 16 ; 1 z 21
2.26 - 2.50 ; 3340 gier ; 17 ; 4 z 33
2.51 - 3.00 ; 2701 gier ; 17 ; 4 z 39
3.01 - 4.00 ; 795 gier ; 19
4.01 - 5.00 ; 256 gier ; 19
ponad 5.00 ; 457 gier ; 36
Mnie osobiście ta tabela odarła za złudzeń.
2 wygrane z 17 przy kursie 1,90 do 2,00 !!!
Niech będzie, że "dzięki własnym niedoścignionym umiejętnościom" :-) będę lepiej trafiał.
Jeżeli ktoś jeszcze nie był pewien, po co należy sensownie gospodarować swoim budżetem, mam nadzieję, że został już całkowicie przekonany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz