KONFERENCJA ZACHODNIA
O ile w Konferencji Wschodniej w porównaniu z rokiem 2011 zabrakło miejsca dla trzech drużyn, o tyle w Konferencji Zachodniej tylko jedna drużyna nie awansowała ponownie: Anaheim Ducks. Jej miejsce zajęła rewelacja tego sezonu, czyli St. Louis Blues.
Czego można było się spodziewać:
To, że w tym roku VANCOUVER CANUCKS znowu awansują do playoffs byłem całkowicie pewny. Lecz trudno było mi uwierzyć w to, że ponownie zdobędą „Presidents' Trophy”. W poprzednim sezonie przegrali w Finale Pucharu Stanley'a z Boston Bruins i to pewnie ta porażka, oraz nie do końca spełnione uczczenie okrągłego jubileuszu 40 lat gry w lidze NHL spowodowały, że w tym zespole wciąż drzemie ogromna żądza zdobycia Pucharu Stanley'a. Aż trudno w to uwierzyć, ale Canucks jeszcze nigdy w swojej historii nie zdobyli tego trofeum, a grali w Finale już 3-krotnie. Orki dysponują najlepszym na zachodzie atakiem (249 bramek), mają najlepszą różnicę między strzelonymi a straconymi bramkami (+51), a także, razem z Rangers i Penguins, mają (zaraz po Blues, a wspólnie z Predators) największą liczbę wygranych meczy za 2 punkty (43). Poza tym duet bramkarski Luongo-Schneider, przy wsparciu trzeciej w tabeli defensywie Konferencji Zachodniej, stanowią barierę trudną do przebycia. Co w sumie sprawia, że Vancouver Canucks wymieniani są jako główni faworyci do końcowego sukcesu w tym roku.
Można było się też spodziewać, że „kac”, albo zadyszka jakiej dostali po zdobyciu Pucharu Stanley’a gracze CHICAGO BLACKHAWKS w tym sezonie minie. I rzeczywiście, gracze teamu Joela Quenneville’a rozpoczęli ten sezon z wysokiego „C’ i w połowie sezonu byli drugą ekipą w lidze pod względem strzelonych bramek. Zespół naszpikowany młodymi gwiazdami, jak Jonathan Toews, Patrick Sharp, Patrick Kane i mający w swoich szeregach doświadczonego lidera Mariana Hossę, zawsze jest trudnym i niebezpiecznym przeciwnikiem. Co prawda druga część sezonu nie należała już do bardzo udanych (m.inn. z powodu kontuzji Toewsa), ale Blackhawks wciąż byli jedną z najlepiej grających u siebie drużyn ligi (3. miejsce na zachodzie, tuż przed Vancouver). Powrót Jonathana Toewsa da Jastrzębiom dodatkowego kopa w fazie playoffs.
DETROIT RED WINGS z natury rzeczy brany jest zawsze pod uwagę przy typowaniu kandydatów do zwycięstwa. Ich awans nie podlegał żadnej dyskusji, a wyniki osiągane w meczach granych u siebie potwierdzały, że Detroit i Joe Louis Arena to były w tym sezonie twierdze najtrudniejsze do zdobycia.
Czego nie można było się spodziewać:
Czasami zdarzają się przypadki, że trzeba walczyć do ostatniego spotkania. W ubiegłym roku DALLAS STARS przegrali swój awans do playoffs w 82. meczu sezonu z Minnesota Wild. Trudno było się spodziewać, że i w tym sezonie może dojść do podobnej sytuacji. Jeszcze na 5 meczy przed końcem sezonu, Stars byli w playoffs. Seria pięciu ostatnich przegranych spotkań odebrała im awans po raz drugi. Mieli ogromną szansę awansu i znowu ją zaprzepaścili.
Największa niespodzianka:
Bez dwóch zdań – to postawa ST. LOUIS BLUES. Liczyłem mocno na ich awans w tym sezonie, ale nie spodziewałem się, że Nutki o mało co nie zdobędą „Presidents' Trophy”. Grali na równym i wysokim poziomie niemalże przez cały sezon i zasłużenie awansowali. Mają jedną z najlepszych defensyw w lidze, która skutecznie nie pozwalała przeciwnikom oddawać zbyt dużo strzałów w meczu (26,7/mecz), a poza tym mają też najlepszy duet bramkarski w lidze. Jaroslav Halak i Brian Elliot pozwalali strzelić sobie tylko 1,89 gola na mecz, co jest wręcz kapitalnym wynikiem. Wszystko to zasługa nie tylko drużyny, ale również fenomenalnego trenera, Kena Hitchcocka.
3. miejsce w Konferencji i wygranie Atlantic Division to największe osiągnięcie PHOENIX COYOTES w historii tej drużyny. Co ciekawe, zespół przez cały sezon grał w bardzo niekomfortowej sytuacji. Pisałem już o tym, że klubowi ciągle brakuje głównego właściciela i inwestora (zespół nadal jest w rękach NHL), a co za tym idzie ma ograniczone środki finansowe. Do tego doszła ciążąca i bliska perspektywa przenosin do Quebecku. To jednak nie przeszkodziło Kojotom grać i wygrywać i nie być tylko dostarczycielem punktów. Duża w tym zasługa ich bramkarza, Mike'a Smitha i prawdziwie twardego stylu gry narzuconego przez ich trenera, Dave'a Tipetta.
Pary I rundy playoffs:
Vancouver Canucks (1) – Los Angeles Kings (8)
St Louis Blues (2) – San Jose Sharks (7)
Phoenix Coyotes (3) – Chicago Blackhawks (6)
Nashville Predators (4) – Detroit Red Wings (5)
O ile w Konferencji Wschodniej w porównaniu z rokiem 2011 zabrakło miejsca dla trzech drużyn, o tyle w Konferencji Zachodniej tylko jedna drużyna nie awansowała ponownie: Anaheim Ducks. Jej miejsce zajęła rewelacja tego sezonu, czyli St. Louis Blues.
Czego można było się spodziewać:
To, że w tym roku VANCOUVER CANUCKS znowu awansują do playoffs byłem całkowicie pewny. Lecz trudno było mi uwierzyć w to, że ponownie zdobędą „Presidents' Trophy”. W poprzednim sezonie przegrali w Finale Pucharu Stanley'a z Boston Bruins i to pewnie ta porażka, oraz nie do końca spełnione uczczenie okrągłego jubileuszu 40 lat gry w lidze NHL spowodowały, że w tym zespole wciąż drzemie ogromna żądza zdobycia Pucharu Stanley'a. Aż trudno w to uwierzyć, ale Canucks jeszcze nigdy w swojej historii nie zdobyli tego trofeum, a grali w Finale już 3-krotnie. Orki dysponują najlepszym na zachodzie atakiem (249 bramek), mają najlepszą różnicę między strzelonymi a straconymi bramkami (+51), a także, razem z Rangers i Penguins, mają (zaraz po Blues, a wspólnie z Predators) największą liczbę wygranych meczy za 2 punkty (43). Poza tym duet bramkarski Luongo-Schneider, przy wsparciu trzeciej w tabeli defensywie Konferencji Zachodniej, stanowią barierę trudną do przebycia. Co w sumie sprawia, że Vancouver Canucks wymieniani są jako główni faworyci do końcowego sukcesu w tym roku.
Można było się też spodziewać, że „kac”, albo zadyszka jakiej dostali po zdobyciu Pucharu Stanley’a gracze CHICAGO BLACKHAWKS w tym sezonie minie. I rzeczywiście, gracze teamu Joela Quenneville’a rozpoczęli ten sezon z wysokiego „C’ i w połowie sezonu byli drugą ekipą w lidze pod względem strzelonych bramek. Zespół naszpikowany młodymi gwiazdami, jak Jonathan Toews, Patrick Sharp, Patrick Kane i mający w swoich szeregach doświadczonego lidera Mariana Hossę, zawsze jest trudnym i niebezpiecznym przeciwnikiem. Co prawda druga część sezonu nie należała już do bardzo udanych (m.inn. z powodu kontuzji Toewsa), ale Blackhawks wciąż byli jedną z najlepiej grających u siebie drużyn ligi (3. miejsce na zachodzie, tuż przed Vancouver). Powrót Jonathana Toewsa da Jastrzębiom dodatkowego kopa w fazie playoffs.
DETROIT RED WINGS z natury rzeczy brany jest zawsze pod uwagę przy typowaniu kandydatów do zwycięstwa. Ich awans nie podlegał żadnej dyskusji, a wyniki osiągane w meczach granych u siebie potwierdzały, że Detroit i Joe Louis Arena to były w tym sezonie twierdze najtrudniejsze do zdobycia.
Czego nie można było się spodziewać:
Czasami zdarzają się przypadki, że trzeba walczyć do ostatniego spotkania. W ubiegłym roku DALLAS STARS przegrali swój awans do playoffs w 82. meczu sezonu z Minnesota Wild. Trudno było się spodziewać, że i w tym sezonie może dojść do podobnej sytuacji. Jeszcze na 5 meczy przed końcem sezonu, Stars byli w playoffs. Seria pięciu ostatnich przegranych spotkań odebrała im awans po raz drugi. Mieli ogromną szansę awansu i znowu ją zaprzepaścili.
Największa niespodzianka:
Bez dwóch zdań – to postawa ST. LOUIS BLUES. Liczyłem mocno na ich awans w tym sezonie, ale nie spodziewałem się, że Nutki o mało co nie zdobędą „Presidents' Trophy”. Grali na równym i wysokim poziomie niemalże przez cały sezon i zasłużenie awansowali. Mają jedną z najlepszych defensyw w lidze, która skutecznie nie pozwalała przeciwnikom oddawać zbyt dużo strzałów w meczu (26,7/mecz), a poza tym mają też najlepszy duet bramkarski w lidze. Jaroslav Halak i Brian Elliot pozwalali strzelić sobie tylko 1,89 gola na mecz, co jest wręcz kapitalnym wynikiem. Wszystko to zasługa nie tylko drużyny, ale również fenomenalnego trenera, Kena Hitchcocka.
3. miejsce w Konferencji i wygranie Atlantic Division to największe osiągnięcie PHOENIX COYOTES w historii tej drużyny. Co ciekawe, zespół przez cały sezon grał w bardzo niekomfortowej sytuacji. Pisałem już o tym, że klubowi ciągle brakuje głównego właściciela i inwestora (zespół nadal jest w rękach NHL), a co za tym idzie ma ograniczone środki finansowe. Do tego doszła ciążąca i bliska perspektywa przenosin do Quebecku. To jednak nie przeszkodziło Kojotom grać i wygrywać i nie być tylko dostarczycielem punktów. Duża w tym zasługa ich bramkarza, Mike'a Smitha i prawdziwie twardego stylu gry narzuconego przez ich trenera, Dave'a Tipetta.
Pary I rundy playoffs:
Vancouver Canucks (1) – Los Angeles Kings (8)
St Louis Blues (2) – San Jose Sharks (7)
Phoenix Coyotes (3) – Chicago Blackhawks (6)
Nashville Predators (4) – Detroit Red Wings (5)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz